Drogę z miasta Meksyk do Leon, w pobliżu którego znajduje się Santa Rosa pokonaliśmy w około czterech godzin. Uchodźcy podróżowali pociągiem (na trasie : Los Angeles , El Passo, Ciudad Juarez- Leon) i zajęło im to około 4 dni.
Pani Teresa opowiadała, ze pociągi amerykańskie były bardziej luksusowe, ale pasażerów pilnowali amerykańscy żandarmi. Zabroniono im otwierać okna i przemieszczać się między przedziałami. Dopiero w El Passo, kiedy przesiedli się do mniej wygodnych wagonów meksykańskich mogli znowu poczuć się wolnymi.
Po drodze uchodźcy widzieli pola pełne kaktusów i osiołki, wąsatych mężczyzn na koniach w ogromnych kapeluszach. Podróżowali w lipcu, czyli musiało być bardzo gorąco..
Miasto Leon, do którego przyjechali różniło się od współczesnego. W 1943 roku liczyło około 100 000 mieszkańców, obecnie prawie dwa miliony. Santa Rosa, było hacjendą, znacznie ( bo prawie 20 km) oddaloną od „miasta”, obecnie zostało przez nie wchłonięte.