(5) Bohaterowie z Santa Rosa – pani Walentyna Gryciuk

Walentyna Gryciuk Największym  cudem Santa Rosy było to, że my, dzieci odzyskaliśmy dzieciństwo. To było zupełnie niezwykłe. Zapomnieliśmy o tym co było, zapomnieliśmy o tym, że toczy się wojna.”

To zdanie wypowiedziane przez panią Walentynę szczególnie utkwiło mi w pamięci. Pani Walentyna Gryciuk de Gonzales, obecnie mieszkanka Leon opowiadała mi, że kiedy przebywała w Santa Rosa i słyszała  jak starsi rozmawiają o walkach, o tym, że na świecie dzieje się źle, nie potrafiła zrozumieć o co im chodzi. Jej świat w Santa Rosa był cudowny. Bezpieczny.

Nie wiedziała, że dla dorosłych nadchodził zmierzch pewnej epoki. Ziemie na których mieszkali do 1940 r, polskie Kresy, zostały oddane Sowieckiej Rosji. Nie mieli dokąd wracać.

Urodziła się w 1937 r. w Grycówce. Do Santa Rosa przyjechała w wieku 6 lat z dziadkami i dalszymi krewnymi.

Pierwszym, trudnym doświadczeniem była śmierć babci ( jeszcze w obozie). Dziadek zadecydował, że wyjadą do Stanów Zjednoczonych. Było to jego marzenie. Mieli wyjechać tylko we dwójkę, ponieważ osiemnastoletnia ciotka pani Walentyny wyszła za Meksykanina i zamieszkała w Leon.  W  dniu w którym przyszły dokumenty uprawniające ich do wyjazdu do USA dziadek pani Walentyny zginą pod kołami samochodu. Pani Walentyna zamieszkała z ciotką, po kilku latach wyjechała do Mexico City i tam wyszła za mąż za Meksykanina, brata jednej ze szkolnych koleżanek. Jej życie nie było łatwe. W wieku 34 lat została wdową i  samotnie wychowywała ośmioro dzieci. Na moje pytanie jak jej się to udało, wzruszyła ramionami i odpowiedziała, jakby to była najprostsza rzecz na świecie : „musiałam dużo pracować”.

Nigdy nie wyszła ponownie za mąż.

W 1974 r. przyjechała (po raz pierwszy) do Polski i spotkała się ze swoim ojcem, Władysławem (mieszkającym w Gliwicach).  Było to ich pierwsze spotkanie od września 1939 r.  Pani Walentyna nie uprzedziła ojca o swoim przyjeździe bo nie była pewna czy dostanie wizę i czy zostanie wpuszczona do Polski. Poszła pod adres ojca ( po wojnie udało im się odnaleźć i nawiązać korespondencję), stanęła w drzwiach, zapukała i zapytała mężczyznę, który jej otworzył: „czy wiesz kim jestem?”  Ostatni raz ojciec widział ją, kiedy miała 2 latka. Stała przed nim 37 letnia kobieta.

Później kilkakrotnie jeszcze odwiedzała rodzinę w Polsce. Mimo, że od 3 roku życia mieszka poza ojczyną, po polsku mówi doskonale. A jak śmiga samochodem po Meksyku : szybko, sprawnie i bezpiecznie!  Wywarła na mnie niezapomniane wrażenie.

 

Dodaj swój komentarz

komentarz(y)