Dzień siódmy

Dzisiejszy dzień spędziliśmy na poszukiwaniach grobu dziadka. Najpierw udaliśmy się do archiwum miasta Leon, gdzie sympatyczny dyrektor pokazał nam zdjęcia i materiały historyczne dotyczące pobytu Polaków w kolonii Santa Rosa. Na wielu z nich rozpoznały się towarzyszące nam panie a na jednym ze zdjęć, wydaje się, że rozpoznaliśmy babcię. Przy okazji okazalo sie, ze córka dyrektora wyszla za maz za syna Aleksandry i dyrektor z duma podkreslal, ze ma w swojej rodzinie Polaków.

Dowiedzieliśmy się , że powstanie polskiej kolonii było dla władz miasta motywacją do polepszenia warunków w okolicy hacjendy. Między innymi wyasfaltowano drogę łączącą hacjendę z miastem oraz wybudowano szkołę podstawową dla meksykańskich dzieci.

Niestety w archiwum nie znaleźliśmy żadnych dokumentów związanych z miejscem pochówku dziadka.

Następnie pojechaliśmy na cmentarz San Nicolas, gdzie w jego najstarszej sekcji szukaliśmy grobu Józefa Wiercińskiego. Okazalo się, że w latach 50-tych cmentarz częściowo zlikwidowano, a pożar zniszczył  archiwa. W zachowanych księgach nie było nazwiska dziadka.

Byliśmy   świadkami meksykańskiego pogrzebu, któremu towarzyszyła grupa mariachis . Było to naprawdę wzruszające widowisko, które doprowadziła mnie i tatę do łez. Tym bardziej, ze zainteresowali sie co robimy na cmentarzu i uslyszawszy nasza historie, postanowili zagrac cos dla nas ( a moze nawet  bardziej dla dziadka). Uslyszelismy „besame mucho”.

Ostatnim miejscem naszych poszukiwań była świątynia Templo Expiatorio, w której katakumbach, w latach 40 i 50 XX wieku chowano zmarłych mieszkańców Leon. Miejsce to robi niesamowite wrażenie.

Pani Walentyna pokazała nam gdzie spoczywają prochy jej dziadków, udało nam się również odnaleźć na nagrobnych tablicach kilka polskich nazwisk.

Spotkanie z proboszczem  i poszukiwania w kościelnych archiwach, rozwiały wszelkie wątpliwości – dziadek Wierciński na pewno nie został tutaj pochowany.

Nie wiem co mam robić . Jestem rozczarowana,  przepełniona emocjami , w głowie kłębią mi się miliony myśli.

Zdecydowałam, że  musi jednak pozostać ślad poszukiwań grobu dziadka, który pomoże nam zamknąć ten rozdział rodzinnej historii.  Jutro wizyta w Santa Rosa, której się boję, a jednocześnie tak bardzo na nią czekam

Dodaj swój komentarz

komentarz(y)